niedziela, 25 listopada 2012

// // 5 comments

Trochę San Francisco..


Golden Gate Bridge. Budowa mostu rozpoczęła się w 1933 roku i trwała ponad 4 lata. Długie na 2,7 km Złote Wrota łączą San Francisco z Sausalito i wcale nie są złote tylko pomarańczowe. Wszystko po to, by most był lepiej widoczny w czasie mgieł. Most bardzo często występuje w filmach i serialach, znacie ten?



Żeby bardziej wczuć się w klimat zapraszam na przejażdżkę.. :D



W czwartek Amerykanie obchodzili Święto Dziekczynienia, a  piątek był tak zwanym Czarnym Piątkiem, kiedy w sklepach są ogromne przeceny. Wszyscy szaleją za tym dniem, nawet niektórzy ludzie zamiast świętować w czwartek, stoją całą noc w kolejkach żeby kupić wymarzony sprzęt. A my zamiast chodzić po sklepach wybraliśmy się do San Francisco porobić zdjęcia na zajęcia z fotografii. Tym razem tematem była architektura..

Urząd Stanu Cywilnego, San Francisco
Urząd Stanu Cywilnego, San Francisco
Główne wejście

Tyna
Lampa
Katedra Grace, San Francisco
Detale, Katedra Grace
Tynka
Detale, Katedra Grace
Strzeliste okna
Strzeliste okna, detale
Ryszard - fotograf ;)






Read More

sobota, 24 listopada 2012

// // 1 comment

Sukces! ;)


Zamieszczony filmik jest pracą domową Ryszarda z edytowania filmów. Mieli nakręcić 1-2 minutowy film, w którym zachowana jest płynność akcji i zdarzeń... ;)


Read More

piątek, 23 listopada 2012

// // 6 comments

Happy Thanksgiving.. ;)



Read More

sobota, 17 listopada 2012

// // Leave a Comment

Urodziny!

No to dzisiaj wielki dzien! Faf, wszystkiego wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Spelnienia marzen, i wytrwalosci w dazeniu do celow Tatusiu! Tutaj ode mnie taki torcik rysunkowy, ale na pewno Mami z Endzi postaraja sie o cos pyszniutkiego! Ryszard tez doklada sie do zyczen. Swietujcie razem, a ja zmykam spac!
Jeszcze dwa miesiace!! :D
Milego sluchania, ja juz sluchalam i az sie rozplakalam... 


http://www.windsurfing.com.pl/windsurfing_promocje_2012._id_1210.html

Read More

czwartek, 15 listopada 2012

// // 8 comments

Śmiechem, żartem..

Śmiechem, żartem..
Ryszard przyszedł wczoraj z pracy i zadał sobie pytanie, jak to artyści, tacy jak na przykład Bob Dylan, tworzyli muzykę, pisali teksty i mogli się z tego utrzymać. I Ryszard też by tak chciał. Chciałby pisać piosenki i żeby wszyscy lubili te piosenki i jeszcze żeby mu płacili za to, że on te piosenki pisze. A on jest inżynierem.. Nie żeby nie lubił swojej pracy i profesji, nie, nie.. On bardzo lubi swoją pracę, a na studia poszedł z pasji do fizyki i matematyki, no ale on też chciałby pisać piosenki...;) No i tak porozmawialiśmy sobie z Ryszardem, i z tej rozmowy wywnioskowałam, że chyba muszę skończyć swoją pracę domową, bo jeżeli Ryszard za parę lat ma zamiar zmienić swój zawód na zawód pieśniarza, to ktoś w tej rodzinie będzie musiał pracować..

Śmiechem, żartem 2..
Kiedyś zdarzyła się też taka historia. Przychodzę po szkole do domu, a Ryszard mówi, że napisał mi piosenkę. Wziął gitarę, otworzył swój notatnik, gdzie miał zapisane słowa utworu, i zaczął grać. Słucham, słucham utworu i myślę sobie, kurcze no hit! Normalnie hit Ryszard napisał... Bez żartów. Pytam się go czy sam napisał słowa i muzykę, a on mówi poważnie że tak, że sam.. Okay. Rano jadę samochodem, włączam radio i nie wierzę własnym uszom, piosenka Ryszarda w radiu! Tak szybko, w ciągu jednej nocy.. Napisałam do Ryszarda sms-a, że słyszałam jego piosenkę w radiu i że gratuluję takiego sukcesu.. Jak się okazało, Ryszard zmienił istniejącą juz piosenkę (tak jak myślałam) no i troszeczkę żartował, że to jego. No ale przecież liczą się chęci, tak... ;)
Read More

poniedziałek, 12 listopada 2012

// // 2 comments

Pomarańcze i Cytryny!

Dzisiaj w USA obchodzony jest Dzień Weterana. Z tej okazji pracuję już od rana bo dzieciaki mają wolne od szkoły, a dorośli niestety muszą iść do pracy. Ze mną sprawa jest trochę bardziej skomplikowana; jako studentka mam wolne od szkoły ale jako osoba dorosła muszę pracować. Dwa w jednym. yAż zatęskniłam za byciem tylko studentką..
Siedzę na kanapie i właśnie zdałam sobie sprawę, ze to siedzenie i czekanie to część mojej pracy. Nie jeden by pozazdrościł, ale naprawdę nie ma czego. W planach miałyśmy wyjście do Muzeum Techniki w San Jose, później wypad na rowerach do Starbucks na jakąś gorącą czekoladę i może na koniec dnia jakiś film, ale chyba na planach się skończyło. probowalam raz i dwa, namawiałam na wyjście z domu, a te dziewczynki nic. Utknęły przed komputerem, i z jednej strony cieszę się, że przynajmniej się nie kłócą tylko w miarę spokojnie grają w jakąś tam grę, ale z drugiej strony już d**a mnie boli od tego siedzenia. Na szczęście, siedzenie umilam sobie lekturą na temat Rokoko i Neoklastcyzmu w Europie. Tylko teraz muszę chyba zmienić pozycję na drugi pośladek.. ;)
Obserwując te dziewczynki zaczęłam sobie wspominać jak to my z Anią organizowalyśmy sobie czas wolny 15 lat temu. Brałyśmy rakiety tenisowe, duża piłkę i szłyśmy "strzelić rundkę" na frontowym podwórku w Rynie. I tak ganialysmy od krawężnika do krawężnika, aż któraś nie powiedziała, ze czas zrobić sobie przerwę i może skoczyć po solony slonecznik; a po drodze do sklepu może spotkamy jakieś Cytryny.. ;D
Z Cytrynami to też była śmieszna historia. Obmyślałyśmy z Anią plan jak to zwrócić uwagę tych chłopców co zawsze wystawali w drzwiach jednego z domów, który mijałyśmy po drodze do sklepu. I raz stanęło na tym, ze powinnismy nieść reklamówke z cytrynami i ta reklamówka miała przypadkowo się urwać, a cytryny rozsypac na ulicy i może wtedy ci chłopcy by pomogli nam je pozbierać.. Jednak nie odwazylysmy sie na ten cytrynowy krok, została tylko nazwa Cytryny...
A jak już jesteśmy przy cytrynach.. Nazbieralysmy dzisiaj z jedną z dziewczynek torbę pomarańczy i zrobiłyśmy sok pomarańczowy, tak dobry, slodziutki.. A oto nasze pomarańcze:

Read More

piątek, 9 listopada 2012

// // 6 comments

Salamki i nocne zdjecia.

Cytuję:  
Wszyscy o nich słyszeli, ale jeszcze nikt nie widział! 
Pendżinka


Mowa oczywiście o moich nowych podopiecznych. Oto moje11-letnie bliźniaczki:



Mają za dużo energii (chaiały żebym i ja wdrapała się na to drzewo!), za głośno krzyczą i za szybko się denerwują. A tak poza tym to da się z nimi przeżyć te kilka godzin dziennie.. ;)

W niedzielę rano dostałam smsa od Hostki, czy możemy się zająć godzinę, max dwie godziny dziewczynkami. Hostom wypadło coś ważnego więc szukali pomocy u Cioci Martyny i Wujka Ryszarda Hahaha.. I przyszły trzy maluchy śliczniutkie, trochę przeziębione..



Dziewczynki z Ryszardem

Mirka i Ryszard

Mira
Lorni

Wyciągneliśmy farby i pędzle i zaczęliśmy z nimi malować. Pogadliśmy trochę, one nam zdradziły co się dzieje w domu ;), że dziadkowie przyjechali je odwiedzić, że lekarze podejrzewają, że Mirka ma alergię na nabiał, a zanim się obejrzeliśmy minęły prawie dwie godziny i Hości przyjechali je odebrać.. Poszliśmy razem zjeść lunch i wróciliśmy do domu...

W środę pojechalismy z Ryszardem do San Francisco robić nocne zdjęcia w ramach pracy domowej na zajęcia z fotografii. Zmarzliśmy jak cholera! A oto efekty:




Bay Bridge

Bay Bridge


To dopiero pierwsze próby, musimy dokupić kilka akcesoriów do aparatu, i lepiej się ubrać!

Niespodzianki...
Przed wyjazdem do San Francisco Ryszard powiedział mi, że ma dla mnie niespodziankę.. Myślę sobie, co to może być.. Gorąco mi się trochę zrobiło i nie mogłam się doczekac co to jest za niespodzianka.. Po tę niespodzinkę musieliśmy pojechać do Centrum Handlowego Stanford! To juz w ogole ogarnelo mnie podekscytowanie co to jest bo to dosyć dobre/drogie centrum handlowe. No to jedziemy, było dosyc poźno, około 20.45, a centrum zamykali o 21. Zaparkowaliśmy, podeszliśmy do mapy i Ryszard mówi szukaj takiej i takiej drogerii.. Radość mnie rozpierała, co to mój Ryszard ma za niespodziankę dla mnie.. Biegniemy, szybko, szybko.. (Czułam się jak w jakimś filmie, tylko gdzie ta kamera!? ;) Biegniemy.. i minęlismy drogerię i wbiegliśmy do sklepu z... telewizorami.. Obejrzałam się za drogerią... a Ryszardza prowadził mnie do naaaajwiększego telewizora jaki wisiał na ścianie i mówi, że chce go kupić za jedyne 22 tysiace dolarow.. Wtedy to mi sie gorąco zrobiło, chba zartuje (zartował!) i poprosił pana od telewizorów do demonstracji tego cuda, gdzie widać każde ziarenko piasku, bla bla bla i w trójwymiarze też, tak tak.. Po co Gapiliśmy się na ten telewizor z dobre 10 minut, ze stanu podekscytowania przeszłam w stan rozczarowania.. Tylko gdzie ta niespodzianka? I wtedy pan od telewizorów mówi, że jak zostawimy naszą opinię o telewizorze, to dostaniemy bilety na najnowszego Jamesa Bonda... Ryszard coś tam wpisał w rubryczce i z dumą na twarzy przyjął dwa bilety do kina. To jest niespodzinka krzyczy Ryszard! Chciałaś iść na Bonda! Ahaaa...
Niespodzianki..


Read More