sobota, 23 sierpnia 2014

// // Leave a Comment

Nowy adres

Blog został przeniesiony! Po nowe posty kliknij tu: www.bosoposloncu.com
Read More

piątek, 11 października 2013

// // 3 comments

W ogrodzie..

Koniec lata.. Na pewno nie dla kalifornijskich dziewczyn! Krótkie spodenki i japonki nadal górują, a ja już tęsknię za zimowymi butami i płaszczykiem.. :D Szkoła zaczęła się zaledwie trzy tygodnie temu, a juz wpadłam w wir projektów i prac domowych.. Farby, pędzle, burza mózgów z Ryszardem, co tu stworzyć.. W poszukiwaniu inspiracji, do jednej z prac domowych, wybraliśmy się do Ogrodów Elżbiety w Palo Alto. Mimo, że większość kwiatów już przekwitła to udało nam się uchwycić ostatnie letnie piękności...











 

















Read More

piątek, 13 września 2013

// // 2 comments

Wielki Kanion


Niedziela, 1. września. Nasz dzisiejszy cel - Wielki Kanion. Do przejechania mamy 229 mil, czyli prawie 369 kilometrów. Pakujemy się w Priusa i ruszamy w drogę. Krajobraz zmienia się zaraz po opuszczeniu Las Vegas. Zamiast wysokich hoteli skaliste góry; mało zieleni, pustynnie. Pojedyncze kaktusy zdobią skraj autostrady. W wiadomościach znowu zapowiadali przelotne opady i burze. Niebo jest niespokojne. Ryszard znienacka pyta się czy we Włoszech też są takie chmury, bo wyglądaja jak z obrazów Michała Anioła. Hmm..

360 km jazdy

Kierunek - Wielki Kanion

Troszkę pochmurnie

Chmury jak u Michała Anioła

Góry

Opuszczony dom

Przełęcz

Mój Ryszardo - kierowca

W drodze
Przekraczamy granicę stanu Utah i kierujemy się na południe by z kolei wjechać do Arizony. Nigdzie się nie zatrzymujemy, chcemy jak najszybciej dotrzeć do Wielkiego Kanionu. Jeszcze około 100 km i będziemy na północnej jego krawędzi. Większość turystów wybiera południową krawędź kanionu, my jednak zdecydowaliśmy się na północną. Ku naszemu zaskoczemiu krajobraz zmienia się po raz kolejny. Wszędzie zielone lasy. Nie zapowiada się na skaliste, pomarańczowe pejzaże ze zdjęć oglądanych w internecie. Parkujemy samochód i bierzemy ze soba aparaty fotograficzne i kurtki, bo zrobiło się wietrznie. Kilka kroków i już widzimy pomiędzy drzewami wyłania się wielka przepaść, Wielki Kanion, cud natury. Stojąc na krawędzi czujemy się tacy malutcy. 


Tyna w Priusie

Przerwa na czekoladę

Szczyt w chmurach

Dokąd ta droga?

Panorama Wielkiego Kanionu


Wielki Kanion

Wielki Kanion

Ryszard

Chwila relaksu - Ryszard

Ryszard

Ryszard

Tyna




Wielki Kanion

Ryszard nad przepaścią

Tyna
Tyna

Wielki Kanion

Tyna i Ryszard

Wielki Kanion


Wielki Kanion

Motylek

Tyna

Wielki Kanion w słońcu

Spędzamy w tutaj resztę dnia. Jemy kolację - grilowane piersi z kurczaka i warzywa - w schronisku, które znajduje się na samej krawędzi kanionu. Widok jest piękny.  Ludzie rozłożeni na leżakach podziwiają zachód słońca. Powoli szykujemy się w drogę. Kolejny przystanek - miejcowość Page i dwa kaniony - Antylopy i Grzechotnika.

Gdy docieramy do naszego hotelu w Page jest już ciemno. Meldujemy się i idziemy spać bo rano czeka na nas zwiedzanie kanionów i powrót do Las Vegas. 

Na śniadanie jemy gofry i jajecznicę. O 9.30 mamy zbiórkę z grupą z którą idziemy do kanionów. Musimy mieć przewodnika. Kanion Antylopy i Kanion Grzechotnika znajdują się na terytorium indiańskiego plemienia Nawaho gdzie ziemia jest bardzo sucha dlatego podczas ulewy, woda zamiast wsiąkać powoduje powodzie, które rzeźbią w piaskowcu szczeliny. Jesteśmy już na miejscu zbiórki. Jest nas sześć osób: Niemka z Australijczykiem, dwóch Rosjan, Ryszard, i ja. Wsiadamy do jeepa i jedziemy do pierwszego z kanionów - Kanionu Grzechotnika. Przewodnik zatrzymuje się po 15 minutach jazdy. W pomarańczowej ścianie zpiaskowca widać wąskie pęknięcie - to tu zaczynamy nasze zwiedzanie. Cieszymy się, że mamy wygodne buty, bo chodzenie po kanionie to nie lada sztuka; trzeba być dobrze wygimnastykowanym. Nasz przewodnik informuje nas, że dwa dni temu była ulewa i przez kanion przeszła powódź zostawiając kałuże, których lepiej unikać. Nad tymi większymi są umocowane drabiny, które ułatwiają przejście w głąb kanionu. Jest wąsko i ciasno, przez niektóre miejsca musimy się przeciskać. 

Terytorium plemienia Nawaho

Ryszard w Kanionie Grzechotnika




Strach przed grzechotnikami ;)






Widok na kanion z góry

Potrzebna pomoc ;)

Pozostałości po ulewie







Rózne odcienie piaskowca



















Nasz przewodnik mówi nam, że w tym kanionie warto jest spędzić więcej czasu, ponieważ w kolejnym będą tłumy. Tak więc wsiadamy z powrotem do jeepa i jedziemy do Kanionu Antylopy. Najbardziej popularnego i najczęściej zwiedzanego w USA, jego ściany sięgają nawet do 40 metrów! Jedziemy krótko, około 5 minut. Wysiadamy z samochodu i...stajemy w kolejce do kanionu. Rzeczywiście jest bardzo popularny. Głównie Azjaci oblegają kanion ciągnąc ze sobą statywy i olbrzymich gabarytów obiektywy. Zastanawiam się, czy są to rzeczywiście tacy profesjonaliści, czy tylko tak wyglądają. 





Do zdjęcia! Gotowi! Start! 























Przewodnicy są bardzo zorganizowani. Wygospodarowują chwilę dla każdej grupy by mogła zrobić zdjęcia w środku dlatego udaje nam się sfotografować kanion bez zbędnych obiektów.

I to już koniec naszych kanionowych wojaży. O 20.55 mamy lot powrotny do San Jose, a czeka nas jeszcze 400 kilometrów drogi. Do zobaczenia została nam rzeka Kolorado, tama i sztuczne jezioro Powell oraz Podkowa na rzece Kolorado. Wszystko znajduje się po drodze do Las Vegas.
Tama na rzece Kolorado

Rzeka Kolorado


Tyna

Podkowa na rzece Kolorado
Teraz trzymamy kciuki, żeby zdążyć na samolot powrotny. Droga nam mija dosyć szybko i już o 19 oddajemy samochód do wypożyczlni i idziemy si odprawić. Zmęczeni, ale szczęśliwi wsiadamy do samolotu i lecimy do domu! 
Read More