czwartek, 12 września 2013

// // 1 comment

Viva Las Vegas!


Piątek, 30. września. Basil, kolega Ryszarda wiezie nas na lotnisko w San Jose. O 20.05 jest nasz lot do Las Vegas. Długo wyczekiwane wakacje? Podróż poślubna? Wszystkiego po trochu.. Na pewno obydwoje jesteśmy podekscytowani, mamy zaplanowaną prawie każdą godzinę podczas tego długiego weekendu! Nie będziemy się nudzić.

San Jose - Las Vegas

Lot trwa trochę ponad godzinę. Najgorsze jest to, że w wiadomościach wspomnieli o ‘burzowym’ weekendzie. Wyglądam przez małe samolotowe okienko i widzę jak błyskawice rozświetlaja ciemno-granatowe niebo. Coś mnie ścisnęlo w środku - to na pewno mile stąd! - tłumaczę sobie, ale jakoś mnie to nie uspokaja. Na szczęście, spośród tych ciemności wyłania się pod nami mrugające milionami świateł Las Vegas! Sama stolica hazardu, z perspektywy kabiny samolotu wygląda jak złota moneta. 

Wysiadamy z Ryszardem z samolotu i kierujemy się do wypożyczalni samochodów Hertz. Na wielu lotniskach już byliśmy, ale to zobaczylismy różni sie od nich zdecydowanie. Główna hala odlotów wyglada jak Times Square! Zamiast neutralnego ‘lotniskowego’ wnętrza reklamy obiecujace miliony! Z migających, neonowych bilbordów szczerzą się amerykańskie uśmiechy celebrytów promujących swoje show na żywo. Na każdym kroku nowoczesne automaty do gry. O! Nawet jest i klasyczny jednoręki bandyta z owockami!

Ryszard ciągnie mnie do autobusu, który wiezie nas do wypożyczalni samochodów. Wychodzimy na zewnątrz i uderza nas fala gorąca. Jest prawie 22.00, ale mimo to skóra zaczyna się lepić od wilgotnego powietrza. Docieramy do wypożyczalni i idziemy odebrać naszego białego Priusa. Ryszard rusza, a na nas bucha lodowate powietrze z klimatyzacji. Mam gęsią skórkę.


Główna ulica Las Vegas - Las Vegas Boulevard

Wjeżdżamy na Bulward Las Vegas. Światła, które widzieliśmy z samolotu są jeszcze jaśniejsze i mamy wrażenie że jest dzień a nie noc! Mijamy hotel w kształcie egipskiej piramidy z dumnie strzegącym wejście Sfinksem; miniaturowe budynki Nowego Jorku ze Statuą Wolności i wijącym się jak wstążka roller coasterem. Hotele, liczące tysiace pokoi, puby, restauracje, długie limuzyny i mnóstwo ludzi. Docieramy do hotelu Stratosfera. To tutaj zatrzymamy się na pierwsze dwie noce. Parkujemy samochód i idziemy do recepcji. W hotelowym kasynie gra jakiś nieznany zespł na żywo. Kilka wstawionych dziewczyn świętuje wieczór panieński jednej z nich. Ryszard odebrał klucze, no to teraz windą na osiemnaste piętro. Już po północy. To był długi dzień, kładziemy się spać bo jutro czeka kolejny, pełen wrażeń.

Hotel Stratosfera
Dzień zaczynamy od śniadania w IHOP - popularnej amerykańskiej sieciówce, która serwuje przede wszystkim naleśniki. Samochód zostawiamy w garażu i ruszamy zwiedzać Las Vegas. Pierwsze co się rzuca nam w oczy to zdecydowanie mniejsza ilość ludzi! Jest wcześnie, Las Vegas odżyje dopiero nocą, ludzie też. 

Jeden z hoteli w LV


Centrum Las Vegas

Bulward Las Vegas

Tyna przed Hotelem Wyspa Skarbów (z filmu Miss Agent 2)



Tyna

Ryszard przed fontanną w centrum Las Vegas, w tle Hotel Mirage




Słońce częściowo kryje się za chmurami Jest gorąco i duszno. Idziemy z Ryszarem do 
Hotelu Mirage, żeby odebrać bilety na wieczorne show Cirque Du Soleil - The Beatles LOVE. Czas już wracać do hotelu, żeby się przebrać bo na 17.00 mamy rezerwację na kolację w restauracji ‘Szczyt Świata” (Top of The World) w Wieży Stratosfera. Dla odmiany teraz pada deszcz. Po drodze zatrzymujemy się przy słynnym z filmu Ocean’s 11 Hotelu Bellagio i oglądamy pokaz fontann wodnych. Galeria Sztuki Hotelu Bellagio gości wystawę prac Andy’ego Warhola. Kupujemy bilety by zobaczyć mistrza pop-artu na żywo. Po galerii oprowadza nas Jelena. Czujemy się jak na lekcji historii sztuki. 

Tapeta z krowami - Andy Warhol

Buty - Andy Warhol

Zupy Campbell's - Andy Warhol
Tyna czekając na pokaz fontann

Hotel Bellagio

Mały Paryż

Tyna

Tańczące fontanny

Wyżej i wyżej!

Tyna


Ryszard

Truskawki i maliny

Ostatnie zbliżenie przed zjedzeniem
Wpadamy do pokoju o 16.45, mamy tylko 15 minut na szybki prysznic i przebranie się w stroje wieczorowe i już jedziemy windą na 107 piętro Wieży Stratosfera. Widok z restauracji jest niesamowity, co więcej, w ciągu 80 minut obraca się ona o 360 stopni ukazując panoramę Las Vegas. Jemy z Ryszardem kolację - Ryszard stek z wołowiny, a ja decyduję się na owoce morza. Jeszcze chwilę delektujemy się widokiem na miasto i czas na show!

Przed Hotelem Mirage tłumy ludzi. Wchodzimy do środka i podążamy za strzałkami, które prowadzą nas do teatru. Zajmujemy swoje miejsca i rozpoczyna się show. Nigdy nie byłam zagorzałą fanką zespołu The Beatles, ale show było imponujące. Wystrój sceny zmienia się kilka razy! Akrobaci i tancerze nie pozwalają nam się nudzić kontynuując swój pokaz do ciągle zmieniających się piosenek Beatelsów. Klaszczemy do finałowej piosenki All I Need Is Love, a artyści kłaniają nam się nisko i znikają ze sceny. Płyniemy z falą ludzi do głownego wyjścia. W pobliskiej ‘budce’ z drinkami kupujemy po Margaricie i idziemy obejrzeć nocny pokaz fontann przed Hotelem Bellagio. Z jednego pokazu zrobiło się sześć, a wszystko pewnie z powodu półlitrowych kubków z Margaritą, które powoli sączymy. 


Ryszard i Beatlesi 
Tyna


Akrobaci - The Beatles LOVE

Garbus - The Beatles LOVE

Scena z morza - The Beatles LOVE

Żegnamy Las Vegas. Jutro ruszamy w drogę do Utah i Arizony.

1 komentarz:

  1. Zdjęcia są piękne :))
    A wiem , że w następnym wpisie będą - PRZEPIĘKNE :))

    OdpowiedzUsuń