poniedziałek, 27 września 2010

// // Leave a Comment

Fight!!!!

Doleciałam.. :D
Jedzenie było takie sobie, ogólnie na obiad jakieś kiełbaski z puree i kapustą zasmażaną – porażka, dlatego zjadłam bułkę z masłem i z serem pleśniowym, a na deser cisto ze śliwkami.. Kiełbasek nawet nie tknęłam..

Na lunch była tuna Sandwich – kanapeczka z tuńczykiem, a raczej z pastą tuńczykową na gorąco – nawet znośna.. i duuuuuuużo wody, trzeba było pić naprawdę dużo wody, skóra sucha, oczy wysychały.. ;)

Wylądowałyśmy, do hotelu  dojechałyśmy autobusem, takim jak w amerykańskich filmach tylko białym, mieszkamy w Hiltonie w trzyosobowych pokojach..

Byłyśmy już na takim spotkaniu wprowadzającym, a jutro o 8:00 mamy pierwsze zajęcia…
Godzina 8:38 pm, w Polsce 2:30 am!!

Jesteśmy już zakwaterowane, mieszkam z Francuską i ze Szwedką.. :D
Francuska, niestety zapomniałam jak ma na imię, jutro sobie przypomnę, ma 25 lat, skończyła prawo, kocha śpiewać jazz i przyjechała zrobić karierę piosenkarki.. Dreams come true…
Szwedka, Felicia, lat 19, szalona, rozgadana, dużo piszczy i wydaje z siebie różne odgłosy, czasami niezidentyfikowane..
Ogólnie, wyglądają bardzo sympatycznie, też mają rodzinki w Californii, także lecimy w czwartek razem..
KOLEJNE 6 GODZIN W SAMOLOCIE!!!!!!

Z tego zmęczenia dzisiejszego to tak: nie mogłam otworzyć walizki, która była ściśnięta tym plastikowym paskiem, dlatego przemierzyłam hotel wzdłuż i wszerz żeby znaleźć kogoś, kto ma nożyczki – znalazłam…

Nie mogłam otworzyć drzwi hotelowych – okazało się, że karta nie jest aktywowana – aktywowałam ją, ale dalej nie mogłam otworzyć, okazało się, że po prostu źle ją wkładam…;)

Umyłam się zimną wodą, bo w tym skomplikowanym kranie nie mogłam znaleźć gorącej..

Woda w toalecie spuszcza się jak jej się zechce, dobrze, że nie było czegoś ‘większego’ z mojej strony, bo bym była w marnej sytuacji…

W walizce wylał mi się szampon, zalał trochę rzeczy, musiałam je wyjąć i teraz się suszą…

Noo.. :D

Ale plusem jest to, że naprzeciwko mnie stoi fajny ekspres ciśnieniowy i jutro rano zrobię sobie kawę, o ile znów ta amerykańska technika nie zażartuje sobie ze mnie..

Ale Tyna się nie da..

Idę spać, za dużo wrażeń jak na jeden dzień…

:*

0 komentarzy:

Prześlij komentarz