Wczorajsza impreza to jakaś pomyłka, ale nie pod względem miejsca tylko towarzystwa.. Skończyłam trochę wcześniej pracę, bo hostka zabrała dziewczynki na zakupy, nie chciałam z nimi jechać bo na 18 umówiłam się z tą Polką.. Przyjechała po mnie po 18.. Przez telefon wydawała się sympatyczna, nawet bardzo.. Podjechała bialutką hondą, wysiadł taki lizaczek, hi hi, ohoh.. (Hostka zdążyła już wrócić z zakupów i z całą trójką dzieciaków wyszła zobaczyć'nową koleżankę') Wsiadłam ja do tego auta i zaczęło się.. Dziób jej się nie zamykał, gadała na okrągło, wydawało mi się, że nawet mnie nie słuchała jak coś mówiłam i o ile znalazłam jakiś moment na wtrącenie choćby jednego zdania.. W ciągu 20min drogi opowiedziała mi całe swoje życie, wspomniała o koleżankach - Polkach, które tutaj były i o ich przygodach, ale wszystko oczywiście W TAJEMNICY ;D, jedna to nawet w ciążę zaszła z Wietnamczykiem, nielegalnie została w Stanach, żeby urodzić dziecko i dostać obywatelstwo..Szalona.. Nie, nie, mi się takie rzeczy nie podobają, a szczególnie ten Wietnamiec!
Jak dojeżdżałyśmy do niej do domu, mieszka w wynajętym pokoiku razem z trójką Meksykańczyków, to znałam już wszystkich jej współlokatorów, ich romanse i zdrady, a nawet co jedzą na śniadanie, i ile razy w tyg. muszą zmywać naczynia.. Gadała, gadała, gadała.. Nawet kanapka jej buzi nie zatkała.. Ciężko było..
Póżniej nie podobało jej się jak byłam ubrana - zbyt sportowo - ale miałam marynarkę! ;) Chciała mnie ustroić w swoje dżiny i szpilki ( Louboutin za 600$ - nie wyglądały na tyle) rozmiar 39 - spadały mi z nóg i w ogóle nie chciałam iść w butach jakiejś obcej dziewchy!! Ona się wystroiła w krótką kieckę, zrobiła fryz, wzięła torebkę Marc Jacobs za 300$ i idziemy.. A tu zonk! Bo w klubie akurat puszczali mecz futbolu amerykańskiego i ludzie normalnie na sportowo poubierani - ha ha ha!! ma się to wyczucie..
Pół wieczoru mi gadała, że Polki tutaj mają 'branie' i mam uważać.. Branie mają, ale kto weźmie..
Powiedziała nawet, że zarejestrowała się na portalu randkowym, jakimś kalifornijskim i tak umawiała się z chłopakami, bo 'przecież tutaj jest tak ciężko kogoś poznać, nie ma kiedy'..Umęczyła mnie, okazało się, że zaraz jeden z jej on-line kolegów przyjdzie i czeka na moje pierwsze wrażenie na jego temat... Myślę okej.. Przyszedł, z kolegami - Murzynem i Chińczykiem, sam miał taką ciemną skórę, 23 lata (ona 26), imię na N, ale nie pamiętam jak dalej.. No i on jest 'inny', oczywiście wg Uli, bo ona Ula jest, jest inny, bo ciągle do niej pisze smsy, chce zabrać do ZOO, i się martwi o nią, także jest 'inny' od wszystkich.. Ula w kwietniu zmieniła wizę na studencką i może jeszcze zostać legalnie w Stanach 3 lata, no i w ciągu tych 3 lat postawiła sobie za cel znalezienie kandydata na przyszłego męża, wymóg konieczny - obywatelstwo amerykańskie!, tylko Murzynów się boi..Krejziii... Wróciłyśmy do domu, i dzisiaj rano mnie przywiozła do Sunnyvale..
A tutaj wieeelkie pożegnanie, przecież Germanka wyjeżdża..Okazało się, że była wczoaj na imprezie, także zabalowała, spała tylko godzinę, a tu wielkie pakowanie...
Oprócz tych 3, czy nawet 4 wielkich 20 kilogramowych paczek, które w ciągu tygodnia wysyłała do domu, do Berlina, miała ze sobą 2 wielkie walizki, bagaż podręczny, który wyglądał jak 3 walizka, laptopa, i torbę.. Obładowana od góry do dołu.. Ok 17 wyjechaliśmy do San Francisco Airport żeby ją odprawić, okazało się. że musiała dopłacać za nadbagaż - nie miała tyle kasy, host wyciągnął portfel, miała za dużo bagażu podręcznego, musiała się przepakowywać.. Cała spocona, zapłakana, makijaż jej spływał z buzi, no ale pożegnała się ze wszystkimi i odleciała.. Radość jednych (jednej!), smutek drugich..
Pojechaliśmy później coś zjeść, padło na restaurację meksykańską.. Jadłam burrito i muszęswierdzić, że kuchnia meksykańska nie jest moją ulubioną.. Wolę włoską pastę.. A tak na marginesie to San Francisco jest bardzo ładne, takie czyściutkie, dużo świateł.. Podobało mi się... Jutro chyba znowu tam jedziemy...
Dzisiaj na lotnisku stało się coś strasznego - ziemia mi zadrżała pod nogami, i albo to wylądował samolot i dlatego takie wrażanie albo to naprawdę było trzęsienie ziemi..
Dzisiaj z hostką rozmawiałyśmy o paskudztwach jakie łażą w Kalifornii, i pytam się jej o pająki, a on, że niestety mają pająki - czarne wdowy!! Dreszcz na mej skórze poczułam, ciarki mnie przeszły od góry do dołu, myślę Bosheeee.. Ale uspokajała mnie, że one żyją tylko w ciemnych mokrych miejscach, tylko, że to mnie w ogóle nie uspokoiło!!
Host dzisiaj dał mi mój telefon, tylko muszą mi zmienić nr, już mam klucze do domu z breloczkiem słonia od ciotki Słowikowskiej,także powoli do przodu...
Idę spać, już przysypiałam w samochodzie..
Mój pokój jest różowy, ale dostałam od hostki propozycję przemalowania go, nie wiem czy robić im problem i skorzystać, ale ten różowy jest paskudny.. Ja to bym chciała granatowy, albo zielony, albo pomarańczowy.. Ooo, pomarańczowy...
Ciao ciao!!
maluj na jasny kolor, bo granat będzie ponury, pomarańcz lub brzoskwinia będzie ok.Mami:-)
OdpowiedzUsuńZOSTAW RÓŻOWY !!!!
OdpowiedzUsuńto taki optymistyczny kolor !!!
kisses
xxx
różowy nie pasuje do cery Tyny:-)
OdpowiedzUsuńPendżina zdradziła istnienie bloga i wsiąkłam z usmiechem od ucha do ucha, dodałam do ulubionych i czekam, czekam, czekam ;) Poza tym trzymam kciuki, żebyś żadnej czarnej wdowy nie spotkała, ja i moja arachnofobia, wspieramy Cię niesamowicie!! Podziwiam za odwagę i zazdroszczę przygody!! Tak trzymaj Tynka!! Całuuuję i czekam na kolejne relacje, buziak cudak od serducha ;*
OdpowiedzUsuń