niedziela, 3 lipca 2011

// // Leave a Comment

skrót dwutygodniowy!

Ostatnie tygodnie czerwca byly baaardzo intensywne, a wszystko zaczęło się już 20. czerwca:

Poniedzialek (20.06): urodziny Mirki
Wtorek (21.06): urodziny Mami
Sroda (22.06): urodziny Uli
Czwartek (23.06): krotka przerwa, bo już..
Piatek (24.06): urodziny Lauren
Sobota (25.06): impreza z okazji urodzin Uli
Niedziela (27.06): impreza z okazji urodzin Lauren, Mirki i Leili ( chociaą te będą w przyszłym miesiącu!)

Szaleństwo tortów, prezentów, sukienek księżniczek, Happy Birthday nagranych na automatyczną sekretarkę, a to babcia śpiewa, a to dziadziuś.. Popopopopomocy... :D Do tego dmuchany pałac do skakania dla dzieciaków na podjeździe, same słodkości, dziadek Hasan, który spacerował po domu z wielkim pudełkiem winogron i częstował każdego, a jak ktoś odmawiał to on i tak dawał garść, no bo przecież dziakowi Hasanowi się nie odmawia..

Raz dzidaek Hasan zabrał dziewczynki i mnie na lody. Myślę sobię, czemu nie na jakąś małą gałeczkę można pojechać.. ;) Dziewczynki wybrały sobie oooolbrzymie lody z polewami, jakimiś posypkami i żelkami, po prostu rozpusta.. A ja tak krążę, krążę i szukam mrożonego jogurtu, bo ta słodycz nie dla mnie.. W końcu znalazłam mrożony jogurt z owocami, gdzieś na końcu lodówki. Pan lodziarz pyta się mnie, czy pojedyncza gałka, czy może podwójna, w słodkim wafelku? Ja na to, a czy macie porcje dziecięce? (porcja dziecięca jest wystarczająca dla przeciętnego człowieka 'nie-Amerykanina', mają.. Jak dziadek Hasan usłyszał to, to wydał z siebie dźwięk typu 'Heeeeee?? for kids'? Mówię, że dla mnie to wystarczy, tym bardziej, że wcześniej był lunch i dziadek Hasan pojechał do swojej ulubionej arabskiej restauracji i przywiózł dużą tortillę z mięsem i w ogóle nie słuchał mnie, że ja już jadłam lunch, tylko kazał jeść! No tojemy te lody jemy, jak juz swoje skończyłam, dziewczynki jeszcze męczyły się (oczywiście nie zjadły nawet połowy swojej porcji!) A dziadek Hasan nie dawał mi spokoju, Martyna a może shake'a, a może mrożona kawę, Ty lubisz kawę, a może lody w pudełku do domu.. Nie nie nie, naprawdę nie.. A mooooże BANANA SPLIT?! No i zaczęła się histora, jak to dziadek Hasan był młody i jak robił Banana Split sam w domu, ale to było ze 40 lat temu.. Tak na marginesie to właśnie jest Banana Split:

Banan rozkrojony wzdłuż, trzy gałki lodów (a raczej gały, na pewno nie dziecięce porcje!) bita śmietana, polewy i owoce.. Jedyne 1700 kalorii!! 1700!! To ja przez dwa dni bym nic więcej nie jadła.. Wielkie NIE dla BANANOWEJ ROZKOSZY dziadka Hasana.. Na tym sie nie skończyło, przecież dziadkowi Hasanowi się nie odmawia.. Wstał od stolika, podszedł do lady i zaczął cos szeptać do lodziarza i pokazywał na mnie palcem.. O losie, jednak na dziecięcej gałeczce się nie skończyło, coś jeszcze będziemy jeść.. I przyniósł mi dziadek Hasna shake'a czekoladowego, ale tylko pół kubka (drugie pół miał on) tak na spróbowanie, bo Ty Martyna za mało zjadłaś.. Taaa za mało.. I wróciliśmy do domu...

Dobrze, że na urodzinach spacerował z winogronami, a nie z lodami, chociaż jak przyszło do dzielenia tortu, to oczywiście historia się powtórzyła.. Starałam się stać jak najdalej od niego, byle tylko nie dostać kolejnej porcji ciasta, a gdzie tam przyniósł mi wieeeelki kawał na swoim talerzu i próbował zgarnąć na mój! Jeszcze chwila a ciasto by wylądowało na ziemi! Nie no, żartuję, na szczęśćie koło mnie stała ciocia Nada, jego córka i zgasiła go jednym 'TATOOOO', dziadek hasan odpuścił..

Ja naprawdę go lubię, on jest taki prawdziwy dziadek, no ale ile można jeść!!! Ile?

Jak juz urodziny się skończyły, tak usiedliśmy sobie w kuchni z rodzinką Salamów (dziadek i babcia pojechali do San Francisco z Nadą) i zaczęliśmy sobie rozmawiać, że to był ciężki dzień i wyjątkowo dłuuugi, i dobrze, że już się skończył.. No i mój host mówie do mnie, że Martyna ja Ci muszę coś powiedzieć. Ojej, już się wystraszyłam, co ja zrobiłam.. A on zaczął, że jego tata (czyli dziadek Hasan) jest bardzo krytyczny wobec każdej Au pair, która była w tym domu, ale, że o mnie to on nie może złego słowa powiedzieć! Ideał (no nie przesadzajmy z tymi ideałami...) I, że to oni (tzn Salamy) mają szczęście, że ja jestem tutaj! Też muszę powiedzieć, że mam szczęście, że akurat na nich trafiłam.. Po prostu dopasowaliśmy się.. Nic się nie dzieje bez powodu! Tak miało być ;)
 
Jak na razie mam dosyć urodzin...
W poniedziałek zaczał się kolejny regularny dzień pracy.. Wstałam o 5.30, o 6 pojechałam na aerobic, o 7.30 zaczęłam pracę, skończyłam o 17.30, i na 18 miałam 'Orientacyjny program do college'u'. Wprawdzie byłam zarejestrowana na inne zajęcia, i na inną godzinę, ale te mi bardziej odpowiadały, ale nie było już miejsc, więc hostka poradziła mi, żeby iść na te zajęcia, a na pewno mnie dopiszą do list, bo ktoś się nie pojawi.. No to myślę sobie idę, wtedy więcej czasu spędzę z Endżi, bo nie będę musiała chodzić na te zajęcia później..

Sala pełna ludzi, zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie zaraz przy wejściu i czekam na prowadzącego.. Przyszeł pan Mark Fu, Chińczyk albo i Japończyk.. Azjata, taki śmieszny trochę głuchy, ale to chyba wina audytorium, nie wiem, mniejsza o to.. Zaczął sprawdzać obecność, no i oczywiście nie było niektórych osób.. Pyta się, kogo nie było na liście obecności, a kto chce być.. No to oczywiście, że chcę być.. Dopisał mnie do listy i po problemie.. Program orientacyjny mam juz zaliczony, w przyszłym tygodniu idę odebrać legitymację, no i zacznie się studiowanie na poważnie.. Ale tego mi brakowało.. Nie ważne, że byłam jedyną białą, jasnowłosą dzieczyną na sali, na dodatek w rażącej czerwonej bluzce, ale ktoś kiedyś mi powiedział, że jak chcesz, żeby cię zapamiętano, to załóż coś takiego co cię wyróżni z tłumu, no i czerwony t-shirt i buty zrobiły swoje.. ;) Byłam znowu w towarzystwie ludzi w moim wieku, studentów, a nie dzieci.. ;) Nie żebym nie lubiła moich dzieciaków, ja kocham te maluchy, ale do prawidłowej egzystencji potrzeba mi trochę innych bodźców, które sprawią, że chce się działać.. Niestety zabawa lalkami Barbie nie wywołuje tych bodźców.. ;)

Teraz czekam na uruchomienie rejestracji na przedmioty, no i we wrześniu Welcome to De Anza College Haha.. :D

Moja rodzinka wybyła na weekend do Kolomy. W poniedziałek jest 4 lipca, Święto Niepodległości, więc mamy weekend o jeden dzień dłuższy, prawie jak wakacje! ;) Trzeba się cieszyć ile się da.. Cisza i spokój jest tu w cenie.. ;)

Wczoraj byłam w tureckiej restauracji z taką jedną operką z Turcji, dziewczyna rezygnuje z operowania, rodzina ma problemy, rodzice rozwodzą się, no i widocznie wszystko odbija się na niej.. Szkoda, bo bardzo sympatyczna dziewczyna.. Pewne przyjedzie jakaś nowa.. Ciekawe skąd, byle nie z Niemiec!

Dzisiaj umówiłam się z koleżanką z Giżycka, przypadkowo odkryłam (Fb) że jest tutaj! Także jadę do San Jose.. 

Codziennie wstaję o 5.30, żeby na 6 pójść na aerobic no i w weekendy nie mogę spać. Jest już 10 rano, a obudziłam się dzisiaj o 6.15 i nie mogłam spać, tak przewracałam się do 8, no i w końcu wstałam, zrobiłam sobie kawę, odpaliłam kompa, miałam ochote na DD TVN, no ale to nie ta pora, nie ta telewizja.. ;) Ale za miesiąc, Mami zrobi mi kawę, i będe mogła obejrzeć DD TVN :D

Śmigam na basenooooo!!




0 komentarzy:

Prześlij komentarz