Nie lubię za bardzo rozstań, szczególnie tych na lotnisku. Najbardziej przeraża mnie widok najbliższych za szklaną szybką, bo niby nie jest się jeszcze daleko, ale już kawał szklanej ściany informuje, że za chwilę będziesz.
Podobno na pokład samolotu płaczących nie wpuszczaja, widocznie byłam wyjątkiem bo ryczałam całą drogę do Frankfurtu i z samolotu mnie nie wyrzucili zakładając na plecy spadochron. W Warszawi pilot poinformował nas, że nad Frankfurtem jest burza i wylot będzie opóźniony. W ostateczności wyladowalismy o 16.10 w Niemczech, ale frankfurckie lotnisko ma swoje gabaryty. Żeby się przedostać z jednego terminalu na drugi trzeba umieć szybko biegać. Dobiegłam do bramki A60, a jakiś Afroamerykanin, spokojnym głosem z niemieckim akcentem, poinformował mnie, że właśnie Pani przegapiła swój lot! Jakim cudem? Ano takim, bo to nie ta bramka. I kazał mi sie cofnąć do bramki A56. Dobrze bawił się strasząc przerażoną Polkę, bo jestem święcie przekonana, że wiedział, że mój samolot odlatuje dopiero za 45 minut..
Jeszcze nie leciałam z Warszawy do San Francisco, tzn. leciałam, ale z postojem w Nowym Yorku i może dlatego mam wrażenie, że wszystko wygladało inaczej. A już na pewno nie było Pani, która wypytywała mnie o to kto pakował mój bagaż (no przecież ja to zrobiłam!), kto nosił bagaż (no Faf nosił, bo przecież cieżki był!), jakim środkiem transportu był wieziony (no przecież w bagazniku cytrynki!). Byłam mokra od biegania po tym lotnisku, zdenerwowana, że przegapiłam swój lot, a ona bierze mnie za jakiegoś przemytniczka.. ;)
Jak już usiadłam w fotelu samolotu, odetchnęłam. Wdałam się w gadkę z Polką, troszeczkę starszą ode mnie, tak rocznik 50. Okazało sie bowiem, że ten lot będzie też opóźniony z powodu burzy. Odsłoniłam samolotowe okienko i zamarłam. Błyskawice rozszarpywały niebo. Wydawało mi się, że cały samolot się trzęsie, a przecież bylismy jeszcze na ziemi! Przeszło. Wylatujemy z godzinnym opóźnieniem.
Chicken czy pasta, czyli pora kolacji. Nie mam zaufania do mięsa z niepewnych źródeł. Podejrzewam, że Lufthansa nie grzeszy dobra kuchnią, więc postawiłam na pastę. Zjadłam, popiłam sokiem pomidorowym i skupiłam sie na oglądaniu 'Dziewczyny w czerwonej pelerynie'. Bajeczka. Sprawiła jednak, że poczułam sie lekko senna. Przytuliłam swoje serduszko i obuziłam się dopiero 20 minut przed lądowaniem.
Tak sobie nawet pomyślałam, że Nouri pewnie czeka w samochodzie, i zaraz jak włącze telefon to wysłucham nagranej wiadomości 'Cześć Martyna, jestem w garażu G przy wyjściu czekam tam na Ciebie'. No nie do końca tak było, fakt jak tylko włączyłam telefon to była nagrana wiadomość, ale poinformował mnie żebym oddzwoniła jak tylko jej wysłucham. Oddzwoniłam, nie do końca zrozumiałam co do mnie mówił, no ale myślę sobie odbiorę bagaż i zadzwonię drugi raz. Nawiedził mnie kolejny lęk. Ja nie wiem, latanie, podróżowanie, zwiedzanie to powinny sprawiać człowiekowi przyjemność, a nie dręczyc, przerażać, czy wywoływac lęki. Moim kolejnym lękiem, z resztą jak zawsze, bo troche już latam, jest to czy mój bagaż dotrze w całości, czy w ogóle dotrze. Stałam wpatrzona w gąsiennicę, po której zgrabnie sunęły kolejne walizki i walizeczki, paczki i paczuszki, narty?! W końcu. Jest. Cała i zdrowa, moja srebrna walizka z różowa karteczką. Kochana doleciała. No to idziemy poszukiwać Nouriego. Długo nie szukałam, bo ku mojemu zdziwieniu i zaskoczeniu czekał na mnie w hali przylotów. Już z daleka widziałam te białe zęby szczerzące się w amerykańskim uśmiechu. Zaczęłam z nim rozmawiać, o tym, że lot był opóźniony, ale przecież nie z mojej winy! To nie ja rozpętałam tę burzę nad Frankfurtem. Nooo, może puściłam tylko jedną błyskawicę! ;) On na to, że też spóźnił się, i myślał, że będę na niego czekała, a tak się złożyło, że mój samolot był opóźniony, więc to go trochę pocieszyło. Z tego całego pośpiechu, Nouri zapomniał, gdzie zostawił samochód! Dobrzeże nie zapomniał jakim przyjechał! Znalezienie garażu, i poziomu na którym stał truck zajęło nam z godzinkę. Aż mi go szkoda było!
Wsiadłam do trucka. W twarz uderzył mnie znajomy zapach skisłego mleka. No to jestem u siebie pomyślałam. ;) Tylko zwykle to ja jestem kierowcą trucka, rzadko kiedy pasażerem. No ale weekend już niedługo. Dojechaliśmy po 23. W holu czekał na mnie poster zrobiony przez dziewczynki 'Welcome back Martina'. Ciepło mi się na sercu zrobiło. No to jednak czekały. Przywitałam sie z Jessicą, widziałam samochód Gagi na podjeździe, ale chyba juz spała. Zrobiłam sobie, wedle wskazówek Mami, rumianku i melisy na dobry sen. Wzięłam prysznic, by zmyć z siebie te samolotowe zapachy i poszłam spać. Co mnie zdziwiło Kraba i Turtlesa nie było w moim łózku. Wyprowadzili się? Ktoś ich ukradł? Tę zagadkę trzeba będzie rozwiązać.. ;) Bo przecież Serduszko spać samo nie może.. ;)
W nocy spałam jak suseł. Obudziłam się tylko raz bo mnie suszyło. Chciałam sięgnąć po szklankę z wodą, ale moja reka wydała sie taka ciężka, że w końcu nie pamiętam czy się napiłam, czy nie. Przed ósma usłyszałam głosiki dochodzące z salonu. Nie mogłam rozpoznać, czy to Mira, czy Lauren.. Wstałam. Lauren tylko się uśmiechnęła, szczerze po niej nie spodziewałam się okazów radości, że wróciłam. Poszłam do kuchni, a tam Mira z Gagą. Patrzy na mnie trzymając prawego kciuka w buzi. Patrzy, patrzy, aż w końcu załapała 'Matinaaaa!'. Przybiegła. Przytuliła. Jaka duża! Aż mi się płakać zachciało. I już mnie zaciągnęły w zabawki. Nowa Barbie. Z basenem! Full wypas! Nie oderwę się od zabawy. ;) Na szczęście szkoła zaczyna się w poniedziałek. I tę wiadomość na mojej twarzy pojawia się uśmiech, uśmiech, który przebija wszystkie amerykańskie uśmiechy razem wzięte!
Tynczi to zdjecie co wstawiłas to akurat na Twoja książkę ;D bo tak wyglada jak autorskie zdjeci na koncu.,..
OdpowiedzUsuńTo ja !!!!!!!!!!! Ja Ja Ja !!!!!!!! Ja rozpętalam tą burzę !! zebys nie jechala !! Dzimi był ciepłym a ja zimnym frontem !!! dobrze nam wyszło cooo ?? ;D
Jakbyś potrzebowala pomocy a akcji poszukiwawczej to dawaj znac.. bo my z Cho widzialysmy duzo odcinków Kryminalnych Zagadek to wiemy co trzeba robic .. tylko daj znac ;D
Prosze zwrócić uwagę na napis w prawym dolnym rogu!! po wcześniejszym przybli żeniu foooteczki !! przed chwilą była moja obczajka ;D
OdpowiedzUsuńNo zdjecie dodalam, bo inaczej bylby taki suchy wpis..;)
OdpowiedzUsuńTurtles i Krab sa juz u siebie. Szczesliwi i bezpieczni. Po prostu Leila sie nimi 'zaopiekowala' podczas mojej nieobecnosci.. ;) Nie wygladalo to tak groznie jak myslalam..
Sasasa..
OdpowiedzUsuńczy widać mój próbny komentarz: TYnka będę pisać:D
OdpowiedzUsuńale musisz sie podpisac kto Ty...;)
OdpowiedzUsuńTynuś jak tam wypieki, udały się:)) Gdzie mam szukać zdjęć o których piszecie z Anusią?
OdpowiedzUsuńŁeeeeeeeeeee i znów tak daleko!! Ale podoba mi się fakt bycia cieplutkim frontem :D
OdpowiedzUsuńA jakie znalazłam zdjęcia turtlesa! Huhuuuu!! :D Za ładny uśmiech prześlę ;) Albo proponuję wymiankę, moje profilowe za turtlesa uzbrojonego ;) nanannanan ;p
Aaaa.. chcialabys profilowe.. ;) Podaj emaila na ktorego mam Ci wyslac...
OdpowiedzUsuńCiociu, jakich zdjec?
OdpowiedzUsuńA Tyna chce turtlesa? ;>
OdpowiedzUsuńkatarzyna.chomicz1988@gmail.com
Chodzi mi o te zdjęcia o których piszecie tak :))
OdpowiedzUsuń"Tynczi to zdjecie co wstawiłas to akurat na Twoja książkę ;D bo tak wyglada jak autorskie zdjeci na koncu.,.."
"No zdjecie dodalam, bo inaczej bylby taki suchy wpis..;)"
no Ciociu o tym zdjeciu czarno-bialym co jest w tym w[isie..
OdpowiedzUsuńMozzilla trzeba odpalić bloga i wtedy sie pokazuje zdjecie ;D
OdpowiedzUsuń