środa, 12 października 2011

// // 4 comments

Dzień dobry!

Aż wstyd sie przyznać, ale zapomniałam jak się loguje do mojego bloga! Tym bardziej, że zmienili szatę graficzną (jak w wordpress) no ale najważniejsze, że w końcu się zalogowałam..

Właśnie wróciłam z zajęć, chciałam wziąć się za odrabianie pracy domowej, patrzę w notatki, i co się okazuje? Nie mam nic do zrobienia! Jakim cudem? A no takim cudem, który nazywa się dobra organizacja i rozkład pracy. Do tego cudu dodam jeszcze parę lat spędzonych na uniwersytecie (mam na mysli doświadczenie w studiowaniu)  i środowy wieczór mogę poświęcić na napisanie oczekiwanego przez wszystkich posta.. ;)

dom - szkoła
Zacznę od najważniejszego.. College. Szkoła. Studiwanie. Nauka. Książki. Eseje.. Już kiedyś to przerabiałam i doszłam do wniosku, że TAK STĘSKNIŁAM SIĘ ZA TYM.. Pomimo tego, że po pracy jestem na wpół padnięta, to biorę się w garść, wsiadam na rower i pedałuję do szkoły (dla własnego zdrowia i dla zdrowia naszej planety..;) ) Daleko nie jest (patrz mapa ;) ) dokładnie 2.7 mili w jedną stronę. Zajmuje mi to jakieś 15 minut wliczając postoje na czerwonym świetle..

Od poniedziałku do czwartku, od 18.30 do 20.45 wałkuje angielski, a w soboty, od 9.30 do 17.20 mam zajęcia z grafiki..

Mój aktualny rozkład tygodnia przedstawia się tak:

5.30 - pobudka
6.00 - poranny fitness ( co drugi dzień, bo inaczej za duzo jem...)
7.15 - wracam do domu, biorę szybko prysznic (godzina mojego prysznica jest uzgodniona z hostami, żebyśmy sobie nawzajem nie zabierali ciepłej wody, także mogę się wykąpać dopiero o 7.15)
7.30 - zaczynam pracę z maluchami
8.00 - wychodzimy z Mirką odprowadzić dziewczynki, Lauren do przedszkola, a Leilę do szkoły
8.30 - wracamy do domu, jemy śniadanie i próbujemy się odnaleźć w tym całym bałaganie, przekopujemy się przez kuchnię, stertę naczyń, robimy pranko, ścielimy łóżka, ogólnie ogarniamy mieszkanie
10.00 - jedziemy/idziemy gdzieś, do biblioteki, na plac zabaw, do sklepu po papier toaletowy ;) na pocztę, albo do lekarza.. Tam gdzie Mirka tam i ja, tam gdzie ja tam i Mirka, juz nawet mamy ten sam kolor włosów! ;)
11.30 - wracamy do domu, robi lunch, jemy lunch, jemy deserek i Mirka idzie spać
12.00 - Mirka już leży w swoim łóżku, czytamy książkę i dobranoc na trzy godzinki
12.15 - czas dla mnie, przeznaczony głównie na ogarnięcie wszystkiego co zadane jako praca domowa, wwykorzystuje go na maxa, tak, żeby po zajęciach zrobić tylko drobną korektę, przeczytać wszystko jeszcze raz i mieć z głowy
15.00 - budzę Mirkę i śmigamy do szkoły po dziewczynki
15.25 - odbieramy Leilę
15.45 - odbieramy Lauren i idziemy na plac zabaw
16.30 - koniec zabaw, czas do domu, jeszcze tylko godzina..
16.45 - Leila zaczyna odrabiać pracę domową, a ja bawię się z dziewczynkami w grę zwaną 'Drzemka'; polega na tym, że ja sobie drzemię na dywanie, a one mnie przykrywaja kocykami i przynoszą misie, przy czym są bardzo cichutkie, wszystko z korzyścia dla mnie, przynajmniej sobie mogę odetchnąć przed zajęciami..
17.30 - przychodzi hostka, zdaję jej relację z całego dnia
17.45 - pakuję cały swój majdan, słowniki, książki i zeszyciki
18.00 - wsiadam na rower i pedałuję do szkoły, chociaż muszę przyznać, że ostatnio troche padało, to musiałam brać samochód, ale znowu słonko wyszło, więc dzisiaj było rowerowo..
18.30 - zaczynam zajęcia, w każdy poniedziałek, wtorek, środę i czwartek.. w piątki mogę odsapnąć.. ;)
20.45 - koniec zajęć, wracam do domu; co zauważyłam, jak birę rower to jestem w domu o 21.06, jak samochód to 21.30! definitywnie rower wygrywa!
21.06 lub 21.30 - siadam na swoim czerwonym krzesełku przy białym biureczku i zaczynam liczyć ile jest jeszcze dni do piątku... ;D
22.00 - ostanie poprawki w pracach domowych, internetowy przegląd wiadomości
22.30 - prysznic
23.00 - głowa na poduszkę, 3 minuty i mnie nie ma, bo juz następnego dnia....

...5.30 - pobudka
6.00 - poranny fitness ( co drugi dzień, bo inaczej za duzo jem...)

7.15 - wracam do domu, biorę szybko prysznic (godzina mojego prysznica jest uzgodniona z hostami, żebyśmy sobie nawzajem nie zabierali ciepłej wody, także mogę się wykąpać dopiero o 7.15)
7.30 - zaczynam pracę z maluchami...

Sobota wygląda trochę inaczej, bo mam zajęcia na później, o ile 9.30 można nazwać pózniejszą godziną, ale i tak z przywyczajenia, nawet bez budzika budzę się o 5.30! No ale jak się już obudzę to trudno, idę zaparzyć sobie kawę, wracam z kawą do łóżka, odpalam kompa i udaję przez pół godziny, że to będzie taka zwykła sobota, że nie muszę się nigdzie spieszyć, że nie ma żadnej szkoły, że czekają same przyjemności.. Przy ostatnim łyku wracam do rzeczywistości.. Pakuję kompa, nie zapominam o myszce i zasilaczu! (używam myszki do laptopa WOW) Hihi..;) i o 9.00 wyruszam do szkoły.. Tym razem biorę samochód bo mój ekwipunek troszeczkę waży..

W ostatnią sobotę wstałam sobie rano, hości z dziewczynkami wybierali się tego dnia do babci Gagi, na północ od San Francisco, na całą sobotę i niedzielę.. Jak mnie poinformowała hostka, tym razem powód ich wizyty nie był zbyt miły, bo okazało się, że mąż babci Gagi ma raka mógu i to w bardzo zaawansowanym stanie.. Także cała rodzina Salamów jechała odwiedzić go w szpitalu.. Poszłam do kuchni, pogadałam sobie z hostką, no i ona zaczęła robic gofry.. I wiecie co, tak jakoś mi sie przyjemnie zrobiło, bo miałam własnie wychodzić do szkoły, a ona w ostatniej chwili wyciągnęła gofra, posmarowała szybko masłem (tak masłem!) i powiedziała, żebym sobie wzięła do szkoły to będe miała na lunch! Tak jak cały tydzień, to ja dbam o to, żeby nikt o niczym nie zapomniał, żeby każdy miał co jeść na lunch czy przekąskę, tak ta z pozoru zwykła sobota była chyba moją najprzyjemniejszą sobotą od nie wiem jakiego już czasu, bo ktoś sobie pomyślał o mnie, i dał mi maślanego gofra!

Ogólnie lubię te szkolne soboty, bo czuję, że robię coś co lubię. Chociaż pierwsze zajęcia były trochę nudne i monotonne, to kolejne stają się już ciekawsze.. Pożyjemy, zobaczymy.. Lubię to!

Już minęła godzina jak to piszę, idę spać, bo będę jutro nieprzytomna..

A to moje aktualne zdjecie, na wszelki wypadek, jakby ktos zapomnial jak wygladam.. ;)


4 komentarze:

  1. Ciocia Asia i babcia Zosia13 października 2011 09:54

    Wyglądasz ślicznie :))Powodzenia w nowej szkole.

    OdpowiedzUsuń
  2. No!! doczekaliśmy się!!! Zdjęcie dobrze, że jest bo już bym naprawdę zapomniała jak wyglądasz!! ;)

    Po 1. okej, trochę przebaczam, że tak długo nic nie było, ale wytłumaczenie jest dobre...
    chociaż, po 2. można by powiedzieć ,że gdzieś tu zostają niedziele zawsze na mały wpisik z tygodnia, chociaż ze 2 zdanka ;)
    Dlatego czekam ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak tam postępy w MERENGUE , BACHATA i SALSIE ?? :)))
    Polecam muzykę zespołu z Dominikany - AVENTURA , i jego przeboje : Obsesion ,Cuando Volvera,Mi Corazoncito,Solo por un beso i oczywiście - Dile al amor :)))

    OdpowiedzUsuń