środa, 29 września 2010

// // 1 comment

Baby, Baby WAKE UP!! - Pierwsza pomoc... :D

Mój identyfikator...=D

Te dziewczyny to chyba w ogóle się nie myją… Masakra, wczoraj po całodziennej wycieczce walnęły się tylko do łóżek i już ich nie było… 

Zrezygnowałam dzisiaj z owsianki, stwierdziłam, że muszę spróbować czegoś nowego – padło na ciach, które wyglądało jak zbożowe, a tak naprawdę wcale nie było, Sam cukier cukier cukier… Poszłam nalałam sobie mleka, i wzięłam płatki, które też wyglądały jak zbożowe, a tu cukier cukier cukier, to wzięłam sobie w końcu Aktivię, talerz owoców i kubas kawy no i zjadłam to śniadanie.. 

Przerwa...
... przerwa przerwa...

Pogoda śliczna, cieplutko, słońce świeciło aż do wieczora, a my siedziałyśmy w tych salach bez okien wysłuchując wykładu na temat pierwszej pomocy. Zakrztuszenia, zatrzymanie pracy serca, poparzenia, PO się kłania :) Podzielili nas na grupy i ćwiczyliśmy na ‘Anne’ i innych cudach – wesoło.. Nie mogłam się powstrzymać, żeby zrobić fotę górze niemowląt i szeregowi ustawionym pod ścianą manekinom – wyszły super, ale flesz za mocno uderzył i Mr. Joe przerwał wykład i powiedział że jeszcze zdążę wszystko sfotografować – myślę no dobra, ale ile można dmuchać te sztuczne lalki.. A;e jak przyszła kolej na mnie, żebym wykonała tę całą resuscytację zapytał się, czy chcę zdjęcie bo on bardzo chętnie mi zrobi, i wystraszyłam się goi nie dałam mu aparatu, także nie jest uwiecznione ratowanie życia niemowlęcia…





Laleczki.. 
Większe laleczki..
Lunch był dzisiaj na ciepło – duuużo ostrego jedzenia, jakieś takie meksykańskie, tortille, hot chicken, wołowina, sałatki, a na deser ciacha – zjadłam 1,5 kawałka bo musiałam spróbować, no musiałam, i powiem szczerze, że były naprawdę smaczne…

Na koniec zajęć poinformowali nas o której mamy samoloty i gdzie trzeba zostawić bagaże, co zrobić z kluczami itp. itd.. Także wylot mam jutro o 15.45 a w San Francisco będę o 18.58 kalifornijskiego czasu, różnica 3 godziny, także cały lot będzie trwał 6h13min.. Prawie jak z Europy do Nowego Jorku..
PO zajęciach pojechałyśmy sobie do Centrum Handlowego, chociaż to jest chyba za mało powiedziane to było Ooolbrzymie Centrzysko, full sklepów, ogrome hale markowych ciuchów, conversy za 40$!! Wszystko co można sobie tylko wymarzyć… Aż zapierało dech w piersiach od tych kolorów, wszystko takie jakieś intensywne, nawet zauważyłam, że koguty w policyjnych wozach świecą ze zdwojoną siłą, wszystko razi w oczy.. Dziewczyny zaczęły mierzyć, kupować buty, koszulki, spódnice, a ja nawet nie wiedziałam za co się złapać tyle tego było, dlatego trochę się porozglądałam i zakupy zostawiam na weekend, bo dostałam wiadomość od ich aktualnej operki, że mnie zabiera na zakupy w sobotę, także cierpliwości… :D
A poza tym to jest raj dla Pendziny, normalnie raj pinki pinki pinki… :D

To samo było z jedzeniem, do wyboru z 20 restauracji w jednym miescu, ślina cieknie po brodzie, wszystko wyglądało tak ładnie i kolorowo, ale spokojnie, opanowałam się i nie rzuciłam na tłuste Fast foody, tylko wzięłam sobie na kolację  ½ ciepłego sandwicha z tuńczykiem, oliwkami, mocarellą, pomidorami, ogórkami i papryką i sobie zjadłam.. :D Pochodziłyśmy sobie jeszcze trochę po sklepach i o 21, spod centrum zabrał nas hiltonowski bus.. 

‘Bo w Ameryce wszędzie trzeba zostawić napiwek’ – nasze instruktorki co chwilę nam to powtarzają, także 1$ dla kierowcy w jedną stronę 1$ w drugą stronę – i tak każda operka dała mu po dolarze, a do centrum jechało z 60 dziewczyn, to łatwo sobie wyliczyć, ile chłopaczek zarobił w ciągu 3h ;)

WIADOMOSC Z OSTATNIEJ CHWILI - HOST RODZINA DZWONILA, BEDA CZEKAC JUTRO NA LOTNISKU.. UHUU... KOSZULA UPRASOWANA :))

1 komentarz: