niedziela, 24 października 2010

// // 4 comments

San Jose n o c ą

Ula przyjechała chwilę po 21... Jeszcze Faf zdążył mnie złapać na Skype, w Polsce była 6 rano..

Ursula, dla mnie po prostu Ula, jak już wcześniej wspomniałam jest tutaj prawie 3 lata, zmieniła swoją wizę z J-1 na studencką i może legalnie zostać w US jeszcze 2 lata, to ta Ula właśnie dostała ode mnie druga szansę.. Szansę na poprawę swojego zachowania w stosunku do mnie..;) Może za poważnie to zabrzmiało, ale liczyłam na odrobinę uwagi i zainteresowania lub chociaż jakieś pozory.. Chociaż, na zdrowy rozum, czego można spodziewać się od dziewczyny, która dzwoniąc do Ciebie i pytając 'Co tam słychać?' nie czeka na Twoją odpowiedź, tylko sama odpowiada.. Możesz jeść, możesz ziewać, możesz po prostu odłożyć słuchawkę i się zdrzemnąć, a po pięciu minutach wziąć ją z powrotem, a Ula w dalszym ciągu będzie wyrzucać z siebie słowa z szybkością samolotu odrzutowego.. Bo to właśnie jest Ula..

Ula, chyba w akcie desperacji, założyła sobie konto w serwisie dla singli.. Jeszcze jak jej nie znałam, to zaczęła umawiać się z różnymi chłopakami, niestety nie z rodowitymi Amerykanami, tylko z Europejczykami, którzy przyjechali szukać swojego szczęścia.. Z tego co mi opowiedziała, to na koncie ma sporo randek.. Okej, jej wybór..

No dobra, Ula przyjechała swoim białą toyotą po 21, pojechałyśmy do niej bo nie była jeszcze gotowa, a na 22.30 umówiła się ze swoimi znajomymi.. I stało się, pozwoliła mi mówić, i chyba słuchała.. Moja praca głosem poskutkowała, bo starałam się mówić do niej głośno i raczej stanowczo.. ;) Skrót tygodnia, nasze szczęścia i nieszczęścia i droga minęła bardzo szybko, bo w sumie miejscowość, w której mieszka Ula jest z 20 minut drogi od Sunnyvale.. Ula uwijała się jak mogła najszybciej, a efekt był taki, że wyglądała... identycznie jak ja.. ;) Miała tylko inne kolczyki.. ;) Mieli przyjechać po nas jej znajomi, w końcu przyjechał tylko jeden, Irańczyk..;) Irańczyk miał imię też zaczynające się na I..., ale było zbyt skomplikowane, żebym mogła je zapamiętać..Spokojny chłopak, opanowany, a Ula od razu naskoczyła na niego za jakąś tam bzdurę, a na koniec prawie się pokłócili o miejsce w które mieliśmy pójść.. Za te ulowskie krzyki, Irańczyk zreflektował się, mówiąc do niej - Jesteś gruba! :D I to był koniec.. Całą drogę Ula rozpaczała, że wcale nie jest taka gruba, że są grubsze, że popatrz na Amerykanki, że że że.. Broooniła się jak mogła.. Z marnym skutkiem.. Wysiadając z samochodu, poinformowała mnie, że w klubie, przy którym tak się upierała żeby pójść, czeka na nią internetowy kolega, z którym była już na kilkunastu randkach! 'Ale wiesz co Martyna, jeszcze nie mam odwagi go pocałować, on jest naprawdę sympatyczny i bardzo miło mi się spędza z nim czas, ale on jest taki brzydki, nie uważasz?' Hmm..

W jednym miejscu były już dwie internetowe sympatie Uli, po czym zaskoczyła mnie znowu 'Widzisz tego barmana?' Nie nooo, nie wierzę.. Ich trzech i Ula..

Trochę z jednym, trochę z drugim, drinki kupowała u swojego barmana, i się kręci, Ula szczęśliwa od ucha do ucha.. Jednak nie za długa trwała ta sielanka, chłopcy zaczęli się chyba orientować, że żaden z nich nie jest tym jedynym.. Stwierdziłam, że czas się odłączyć od tego towarzystwa i zrobić obejście klubu..

Trafiłam do toalety, gdzie z 4 działała tylko jedna, kolejka do samego baru.. No nic, trzeba czekać.. W tym czasie zdążyłam uraczyć koleżankę z kolejki nazwą leku na trądzik - miała paskudny i tak mi się jej szkoda zrobiło, że powiedziałam jej czego powinna spróbować, miała na imię Star.. ;) Pożyczyłam drugiej koleżance gumeczkę do włosów, bo akurat rozpadła jej się spinka, a akurat miałam na ręce jedną, której wychodząc z domu nie zdążyłam zdjąć.. Wdzięczna była bardzo, ale imienia nie zapamiętałam, może dlatego, że nie było takie 'gwiazdorskie' jak tej poprzedniej.. Reszta dziewczyn w tym czasie zaczęła zachwycać się moimi butami, dwie skośnookie wyłożyły się na śliskich kafelkach, a puszyste Amerykanki przyglądały się w lustrze pewnie mówiąc sobie w duchu 'pamiętaj dziewczyno, najważniejsze jest wnętrze!' No i w końcu była moja kolej...Wyszłam z tego worka pełnego niespodzianek i poszłam sprawdzić co się dzieje na parkiecie.. Zdążyłam już zauważyć Ulę, rozmawiała z jednym z trzech w rogu sali, a później mój wzrok zatrzymał się naaa, żeby nie skłamać, dwumetrowym chłopaku.. Górował nad tłumem ludzi.. Hmm.. Myślę sobie idę, wybadam, co tam się obok kręci.. ;) Ciekawość.. ;p A kręciło się, jakieś Japoneczki czy Chineczki, jedna blondyna podbijała, a on uhahany.. Dobra, nie warto, idę dalej.. Obeszłam wszystko dookoła, no to czas potańczyć.. Ulę cały czas miałam w zasięgu wzroku, i tak nie dałaby mi się zgubić.. :) Żeby nie cisnąć się w tym tłumie poszłam sobie w miarę spokojne miejsce, tańczę, tańczę, niektórzy ludzie, a szczególnie dziewczyny naprawdę dziwnie się zachowywały, jedyne wytłumaczenie - Ameryka! Dalej coś tam się bujam bujam, patrzę, a tu Wysoki patrzy w moją stronę, ale czy na mnie? Chyba na mnie bo za mną tylko ściana, a przede mną nic konkretnego i wartego uwagi... Ruszył, myślę, nie noooo, do mnie idzie? Niee, pewnie do łazienki, o Bosheeee o Bosheee o Bosheee on tu idzie... Podszedł do mnie, i mimo, że miałam na nogach koturny, to musiał się jeszcze nachylić.. Ej no naprawdę był wysoki, ze dwa metry miał spokojnie...Pyta się mnie o coś.. Kurde za szybko, nie zrozumiałam.. No to jeszcze raz, aaa, haha.., jakie pytanie 'Czy uważasz, że jestem przystojny?' Tyy?? Nooo, jesteś po prostu.. Hmm.. wysoki! :D W momentach stresowych mój angielski potrafi naprawdę być połamany.. Ale niestety, wzrost nie był na równi z rozumem.. Chłopak nie znał stolicy Madagaskaru :D Ciao, ciao! ;)
Odnalazłam Ulę, znowu była z kimś innym, zamówiłam sobie w barze.. hmm.. wodę z lodem (naprawdę!) i stwierdziłyśmy, że czas do domu, i tak już zaczęli zapalać światła, więc zbliżała się druga.. Musiałyśmy gdzieś znaleźć naszego szofera i do domu.. Już mnie tak nogi bolały, że jedyne o czym marzyłam to ściągnąć te buciory i włożyć coś płaskiego.. Znalazł się kolega, odnaleźliśmy parking, później samochód i do domuuu.. Jednak czekała mnie jeszcze jedna 'niespodzianka'.. Odrzuciliśmy Ulę do domu, i czekała nas droga do Sunnyvale, dobrze, że się zgodził odwieźć mnie tak daleko, bo nie uśmiechała mi się perspektywa spędzenia nocy u Uli, tym bardziej, że następnego dnia miałam spotkanie operowskie.. Do Sunnyvale dotarliśmy szybko, i gdyby nie godzinne błądzenie po mieście, kolega zapomniał o nawigacji, to byłabym w domu dużo dużo wcześniej.. Dobrze, że Ula pomogła...;p

4 komentarze:

  1. Podpowiedż dla przyszłych "kandydatów":))))

    Stolica Madagaskaru - Antananarywa

    OdpowiedzUsuń
  2. Mały Wykształciuch26 października 2010 10:00

    jaka selekcja ;d;d;d
    heehe dobrze dobrze ;p
    kuurna co to za rodzaj podrywu :

    Hej laleczko jaki ze mnie przystojniaczek
    Chesz ze mna porozmawiac mrrr...

    loooosie
    ;p

    Kisses
    xxx

    OdpowiedzUsuń