piątek, 26 listopada 2010

// // Leave a Comment

Dzień Indyka prawie na żywo... :)

Czwartek, 25/10

Wczoraj przyjechali Kaluli i Hasan.. Tylko przekroczyli próg i już zabrali się do przygotowywania jedzenia na dzisiaj.. Co za zapachy! Oczywiście nie wszystko tak pięknie wygląda, pół lodówki to są gotowe potrawy, zakupione wczoraj przez hostkę w Whole Foods Market, ale jestem pewna, że odróżnię te robione przez Kaluli, od tych kupionych.. =)

Mam dzisiaj oczywiście wolne, chciałam coś im pomóc ale w ostateczności ulotniłam się z kuchni, zbyt tłoczno się tam zrobiło..

Oprócz tego że to Święto Dziękczynienia to jest także druga okazja, którą warto świętować - hostka odkurzyła mieszkanie!! ;) Tak się spociła, że aż poszła wziąć prysznic.. Biedulka się napracowała.. (dziabeł!;D)
Nie no, żartuję sobie oczywiście..

W końcu zjechali się wszyscy.. Tłum naszedł dom Salamów.. Nada ustrojona w czerwone skrzydełka biedronki i w długa czerwoną spódnicę, Gaga, Ciocia Bridget, Tim, czy Tom, jeszcze jakaś ciocia..Tłok, jak na Krupówkch, a między nogami biegające dziewczynki.. Dobrze, że Amira spała bo by ją zdeptało to stado nóg!

Czyli tak, zaczynamy od przystawek.. Krakersy (okrągłe, kwadratowe, trójkątne, po-ła-ma-ne, słodkie słone, z makiem, z sezamem, z kminkiem) do wyboru do koloru, sucha kiełbaska i sery pleśniowe, do tego słodkawy ser topiony, a na to wylana puszka żurawiny.. Powiem szczerze, że lubie te krakersy z serkiem i z żurawiną, ale to jest bomba kaloryczna! Czasami jak zacznę je jeść przed głównym posiłkiem, to później mi miejsca brakuje w żołądku!

(Pierwszy kieliszek wina Gagi!)

Ja miałam za zadanie ustroić stół, porozkładać talerze, serwetki, sztućce (dali mi za dużo tych sztućców, i nie wiedziałam jak się układa 2 widelce, ale google pomogły;D) do tego dwie, czerwone Gwiazdy Betlejemskie, duże białe talerze, nowe szklanki (host kupił w Ikei! a, że mają takie ładne talerze to nawet nie wiedziałam..) Wszystko wyglądało naprawdę ładnie..

(Drugi kieliszek wina Gagi!)

 Na stół powędrował indyk, i inne sałaty i sałatki, farsze, mashed ziemniaki..Ale zanim oni wszyscy się zebrali to pod indykiem zaczął się tworzyć jakiś różowy płyn czy osad i Kaluli stwierdziła, że indyk nie jest jeszcze gotowy, i schowała do piekarnika, także zaczęliśmy od jakiejś szynki w ananasach (wg mnie troszkę za słona), buraczki z oliwkami, orzechami włoskimi i serem feta, sałatka Walforda, farsz indyczy (pycha! pycha! pycha! grzyby z bagietką, prawdopodobnie wcześniej wysuszoną albo podpieczoną, orzechy, i przyprawy), zielona fasolka w jakimś sosie, znam ten smak, ale nie mogę sobie teraz przypomnieć, kolejna sałatka z pięciu sałat, słodkie ziemniaki z Marshmallow..

(Trzeci kieliszek wina Gagi!)

Jak wszyscy mieli już wszystko na swoich talerzach, przyszedł czas na odśpiewanie salamowskiego Eeejmen, Eeeejmen, Eeeeeeeeeejmen.. Oczywiście wszyscy trzymaliśmy się za ręce! :D

(Gaga szuka kieliszka!)

Na deser było oczywiście apple pie, domowej roboty, upieczone przez Gagę, oraz ciasto jagodowe i dyniowe, te z kolei były zakupione przez hostkę, a do tego bita śmietana..
Ledwo, ledwo, ledwo upchnęłam 3 kawałki (w końcu musiałam spróbować każdego!)
Tak zasiedliśmy sobie z dziadkiem Hasanem przy kawce i wcinaliśmy to ciacho, a Hasan snuł swoje opowieści o Polsce, bo w końcu odwiedził nas kilka razy, kiedy to nic nie było na półkach, ale on miał doraryyyy! A ja ciągle mu powtarzałam, że to się kompletnie zmieniło, i teraz jest naprawdę inaczej..Szczerze, to nie wiem czy mi uwierzył..;)

(Gaga znalazła kieliszek!)

Skończyłam swoje ciasto, to przyszła do mnie Mirka, wpakowała się na kolana i sama wrąbała podwójną porcję szarlotki, zostawiając na mojej spódnicy ślady jabłek! I wszystko do prania! ;) Dobrze, że powoli goście zbierali się do wyjazdu..

(Tim 'pakuje' Gagę do auta i wyruszają do Santa Rosa! Babcia sobie pofolgowała!)

Poszłam spać chwilę po 22, przejedzona, najedzona, zażarta..

Muszę wziąć fotki od Nady!

0 komentarzy:

Prześlij komentarz