wtorek, 14 czerwca 2011

// // 4 comments

Kalendarzowo...

Lato..
Może nie kalendarzowe ale wszelkie symptomy na to wskazują: koniec roku szkolnego, temperatura powyżej 30, plaża, basen i kolorowe stroje kąpielowe i okulary, nowe rękawki do pływania dla dziewczynek, torba pełna zabawek i kremów do opalania o różnych faktorach..

Codziennie rano wychodzimy na basen; pakuje wózek Mirki, który pod ciężarem letnich 'akcesoriów' wygląda jak wóz z taboru cygańskiego, zabieram trzy dziewczynki i ruszamy trzy przecznice na basen.. Szczerze przyznam się, że czuję się jak na wakacjach.. One bawia się, pływają, skaczą do wody, a ja - Pani Ratownik w czerwonym bikini ;) pilnie strzegę swoich podopiecznych siedząc na leżaku na brzegu basenu.. I tak, wymęczone po dwóch godzinach spędzonych w wodzie, są grzeczniutki i cichutkie jak nigdy.. :D No i ja jestem zadowolona, a tak się obawiałam.. Bo przecież przez wakacje mam do opieki trzy dziewczynki od rana do wieczora, aaale już niedługo przyjeżdża moja POMOC... ;)

Dzisiaj jest czternasty czerwca, najblizsze i najważniejsze dla mnie daty to:

6 LIPCA - wielkie WELCOME TO CALIFORNIA dla Pendzinki :*
(skrupulatnie odliczam dni, skreslajac kratki w kalendarzu, jeszcze omg tylko 22! aaaaaaaaaaaa!)

10 SIERPNIA - wielkie WITAMY W POLSCE DLA dla Martynki :D

Juz potrzebuje kogoś, kto naładuje moje baterie bo jestem na 'wyczerpaniu', no ale sama tego chciałam, no nie..

Moje maluchy rosną i rosną, 20. czerwca są drugie urodziny Mirki, 24. czerwca czwarte urodziny Księżniczki Lauren, a 11. lipca siódme urodziny Leili.. Kupiłam im nowe stroje kąpielowe i miałam zamiar dać każdej na urodziny, ale pospieszyłam się trochę i dałam im je w poniedziałek, jak wychodziłyśmy na basen.. Ja tak lubie jak one cieszą się z czegos nowego..


























 Mirka

Weekend miałam trochę luźniejszy.. Poprzedni tydzień był bardzo pracowity, bo mój host był w delegacji, i zostałysmy z hostką i z dzieciakami same, także pracowałam extra.. W piątek przyjechał tata hostki, dziadek dziewczynek, były mąż Gagi ;)  z Anne, czyli ze swoją drugą żoną i z ich inna wnuczką Emily. Emily przywitała się z Mirką w taki sposób: Cześć, mam na imię Emily, jestem Twoją kuzynką. Wiesz, że jestem od Ciebie madrzejsza..!A wtedy Mirka wdrapała mi się na kolana i przytuliła, a jej mina mówiła  'a ja mam Tynę, ona ma 24 lata i jest od Ciebie mądrzejsza, więc sorry Emily, ale z czym do ludzi..' ;D

Dziadek i babcia Anne zabrali Księżniczką Lauren i Leilę do siebie do Santa Rosa na weekend, także hości zostali tylko z maluchem, ale juz rano w sobotę pojechali do San Francisco, do kuzynki hostki na parapetówkę, a później do Santa Rosa po dziewczynki, tam przenocowali i pojawili się w domu dopiero po 19 w niedzielę..

Mój weekend, nie był tak całkowicie mój, tylko Marudnej Uli, dlaczego ze mnie jest taka ciepła klucha, któej brak asertywności? Zadzwoniła do mnie w sobotę rano, i zapytała się czy przyjadę po nią, bo ona nie ma samochodzu cały dzień, dlaczego? jej wspólokator zabrał jej auto aby wyminić olej, ale olej wymienia się chyba szybko, a nie cały dzień?! No ale ok, pojechałam po nią, pojechałyśmy do galerii, bo Ula ma spotkanie z koleżanką, któej nie widziała rok czasu i musi, cytuję Ulę, wyglądać jak gwiazda filmowa, więc Martyna zrozum.. Ok, pewnie, ja jestem bardzo wyrozumiała, tak wyrozumiała, że po wizycie w jednym sklepie i jej wiecznym pytaniu jak myslisz? możesz mi doradzić, a robieniu kompletnie czegoś innego spasowałam, i powiedziałam, że najlepiej będzie jak sie rozdzielimy.. No i tak trochę zmuszona, i torchę z własnej głupoty spędziłam słoneczny dzień pod dachem galerii.. Marzenie! Są tego oczywiście dobre strony, jak zakupy dla Fafa..;)

Odwiozłam Ule do domu i pojechałam do siebie.. Było juz dosyć późno, i ja byłam zmęczona po spacerowaniu po galerii.. Zrobiłam sobie sałatę, naprażyłam michę popcornu i stwierdziłam, że ten wieczór spędzam tak jak JA chcę, więc weszłam pod kołdrę i włączylam sobie film.. Ula w tym czasie szalała z koleżanką w San Jose..

Zadzwoniłam do niej rano, pytając co tam jak tam impreza, co robi.. I znowu się wpakowałam, bo Ula zostawiła samochód w San Jose na parkingu i potrzebowała podwózki, żeby zgarnąć auto.. Myslę, ok podwiozę Cię, ale jedziesz ze mną na plażę.. Oczywiście na plażę do Carmel, ulubioną Uli, bo kogo.. Podwiozłam Ulę na parking, czekam, czekam.. Dzwoni Ula, Martyna nie mogę odpalić samochodu, nic nie działa.. Znów rozładował się akumulator.. Trudno, jedziemu moim truckiem..  Miałam jechać do Half Moon Bay o 9 rano, sama, a wyjechałysmy do Carmel o 12! A na dodatek w Carmel nie było ani grama słońca.. Porażka, tylko zmarzłysmy.. Tak to jest, a w San Jose był upał! Ani jednej chmurki na niebie.. No i tak mi minął weekend..

W ten weekend do nikogo nie dzwonię..

4 komentarze:

  1. Tęskniłem za Twoimi układankami słów.

    OdpowiedzUsuń
  2. ukladanki.. haha.. zaczelam korzystac ze slownika ortograficznego, porazka! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaaa ;D tylko to przychodzi mi na myśl !! ja tez tęskniłam tato i jak czytałam teraz, to cały czas z uśmiechem na ustach ;D

    Twoja Ładowarka
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  4. no Ty juz zacznij sie pakowac...;)

    OdpowiedzUsuń